Przywiezione z podróży - Rodos
W tym roku, jak już wcześniej wspominałam, urlop spędziliśmy na Wyspie Słońca – Rodos. W Grecji, zarówno na kontynencie jak i wyspach byłam już niejednokrotnie. Ale tu ze względu na wiatr meltemi, nawet w okresie lipcowym idzie wytrzymać, delektując się pysznymi drinkami, pałaszując lokalne specjały, leniuchując na leżaku i podziwiając turkus wody Morza Egejskiego. My dodatkowo mieliśmy jeszcze atrakcje w postaci windsurferów, którzy naszą plażę namiętnie okupowali - to właśnie przez ten wiatr:-).
Pierwszym okrzykiem zachwytu był widok z okna, który nam towarzyszył przez 14 dni
i odgłos cykad.
Choć Rodos politycznie należy do europejskiej Grecji, geografowie sytuują wyspę w Azji. Wszystko dzięki temu, że wyspa leży zaledwie 20 kilometrów od azjatyckich wybrzeży Turcji. Skorzystaliśmy więc z tak bliskiego sąsiedztwa i udaliśmy się do tureckiego Marmaris. Tam pokosztowaliśmy lokalnego kebaba i zrobiliśmy zakupy. Jednak temperatura 45 stopni odstraszyła nas
i chętnie wróciliśmy do naszej chłodniejszej i wietrznej oazy:-)
Pomiędzy błogim relaksem przy turkusowej wodzie warto zobaczyć starożytne miasta wyspy. Mieszkaliśmy w jednym z nich - Ialyssos. Na pobliskim Wzgórzu Filerimos znajdują się szczątki starożytnego Akropolu. Obok stoi dobrze zachowany klasztor z czasów bizantyjskich. Przetrwały także pozostałe zabudowania sakralne. Miejsce to słynie przede wszystkim z drogi krzyżowej. Droga wiedzie aleją, obok której posadzono śliczne pinie. Na końcu znajduje się 15-metrowy krzyż, a także punkt widokowy, z którego podziwiać można okolicę.
Największą atrakcją wzgórza są wolno biegające pawie i polowanie na ich piękne, zrzucone już pióra.
Kamiros to kolejne miejsce warte zwiedzenia. Miasto zostało opuszczone, najprawdopodobniej po trzęsieniu ziemi i na długie wieki zapomniane. Odkopali je dopiero Brytyjczycy w XIX wieku. Dzięki temu ruiny nie uświadczyły działalności Rzymian, Joannitów i Turków. Dlatego też jest to jedna z najlepiej zachowanych osad starogreckich, tak jak pamiętam z lekcji historii. Można podziwiać tu oryginalny układ ulic, tradycyjną agorę, czyli rynek, piękną świątynię Ateny,a nawet pozostałości po sieci kanalizacyjnej.
Z naszego hotelu do stolicy mieliśmy około 7 km, kolejny atut naszego pobytu. Podróż do portu Mandraki trwała zaledwie 15 minut autobusem podmiejskim. Port ten słynął z 7 cudu Świata - Kolosa z Rodos, czyli 34-metrowej figury z brązu, która miał strzec wejścia do portu. Co ciekawe, czyniła to zaledwie przez 55 lat, gdyż w 227 r. p.n.e. uległa zniszczeniu w wyniku trzęsienia ziemi. Wedle opowiadań szczątki giganta leżały na dnie Zatoki Mandraki aż do VII w. n.e., kiedy to sprzedali je Arabowie, którzy podbili wyspę.
Niezależnie od wszystkich zabytkowych obiektów rodyjskiej Starówki, sam układ ulic – wąskich i niezwykle nastrojowych, z powciskanymi pomiędzy nie tawernami i sklepikami stanowi wielką atrakcję i schronienie od palącego słońca.
Oczywiście oprócz zabytków podziwialiśmy przyrodę wyspy i przepiękne widoki - jak chociażby ten w Monolithos z zamkiem Joanitów usytuowanym na skale.
Była to również wyprawa iście kulinarna i degustacyjna. W osadzie Embonas, która jest słynnym ośrodkiem winiarstwa,
popróbowaliśmy lokalnego wina, zjedliśmy pyszną musakę i znakomicie przyrządzoną baraninę. Najbardziej jednak z greckich specjałów smakował mi grillowany miecznik.
A tu najlepsze smakołyki przytargane z wakacji: miód tymiankowy i eukaliptusowy oraz najlepsza na świecie oliwa.
I na koniec ogłaszam wszem i wobec, że greckie dania na blogu wkrótce :-)
Marzenko, piękne miałaś wakacje! Mnie Grecja wciąż się marzy... Ale w sumie marzenia są do spełnienia :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na greckie potrawy!
Marzenko, piękne zdjęcia...dziękuję za piękną wycieczkę po Grecji...myślę, że kiedyś tam dotrę....bo podobnie jak Kaś, mam to w sekretniku marzeń:)
OdpowiedzUsuńGrilowany miecznik wygląda obłędnie:)
Ściskam Cię serdecznie i czekam na potrawy z kuchni greckiej:)
Buziaki Kochana!
ale piękne widoki! zazdroszczę takiej podróży i czekam , może kiedyś i ja pojadę w takie cudne miejsce:) ten błękit jest śliczny!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Wspaniała relacja, no i zazdroszczę genialnych wakacji:-)
OdpowiedzUsuńSwoja opowieścią obudziłaś moje wspomnienia. Na Rodos byłam wiele lat temu i mieszkalam w samym mieście Rodos. Stare miasto zrobiło na mnie wtedy niesamowite wrażenie...
OdpowiedzUsuńEch...zatęskniłam za Grecją....
Zdecydowanie udana wyprawa! Cudnie!
OdpowiedzUsuńAch jakie wspaniałe widoki :-)
OdpowiedzUsuńNo niech tylko jakiś Włoch przeczyta, że grecka oliwa najlepsza ;)))
OdpowiedzUsuńPiękna relacja. Zazdroszczę urlopu ;). Mój dopiero za 3 tygodnie.
Widok mieliście cudowny, a na miecznika nie mogę się napatrzeć :)
A jak kebab? Nie lubię go bardzo, ale niby te nasze nijak się mają...
OdpowiedzUsuńTamten nie ma nic wspólnego z tym serwowanym u nas;-)
Usuńcudowne wakacje, wspaniałe wspomnienia i zdjęcia:) kocham Grecję:)
OdpowiedzUsuńPyszna wyprawa :)
OdpowiedzUsuńAle wspaniałe wakacje:)! Szkoda, że zawsze za krótko trwają....
OdpowiedzUsuńŚlicznie:)
OdpowiedzUsuńJakie piękne widoki, aż chce się tam jechać, a miodziki i oliwa pewnie palce lizać :-)
OdpowiedzUsuńWspanialy urlop, piekne widoki! Ach zazdroszcze, zazdroszcze:)
OdpowiedzUsuńJa też chcę na wakacje!!!
OdpowiedzUsuńTakie widoki oglądać chcę i jeść pyszności też:)
A na przepisy greckie czekam, i czekam, i czekam...:P
Piękna relacja z podróży, okraszona wspaniałymi zdjęciami, dziękuję za miłą chwilkę spędzoną w towarzystwie Twoich wspomnień.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne widoki!
OdpowiedzUsuńAleż miałaś wakacje! Chętnie zapolowałabym na choćby jedno pawie pióro i pożarłabym grillowanego miecznika.
OdpowiedzUsuńDziękuję za bardzo miłe komentarze. Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńZe ściśniętym sercem oglądam i czytam Twój wpis. Mieliśmy płynąć z Bodrum do Grecji katamaranem. Jeszcze w lutym bardzo się na to cieszyłam. Niestety koszt wyprawy okazał się dla nas zaporowy.
OdpowiedzUsuńBędą tam przyjaciele, ale bez nas... Trochę smutno. Ale! Może jeszcze, kiedyś:- )
Serdeczności.
Piękne wspomnienia uwiecznione na zdjęciach :) I ten paw! Zazdroszczę totalnie!!!
OdpowiedzUsuńMarzena, a ja podziwiałam,że jedziesz na greckie wakacje w lipcu.
OdpowiedzUsuńNa Rodos byłam rok temu,ale we wrześniu.
Rzeczywiście wyspy to nie kontynent i morska bryza robi swoje.
Pyszne zdjęcia!
piękne miałaś wakacje :)
OdpowiedzUsuńopaliłaś się ? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie
Tapenda
My mamy Grecję prawie po sąsiedzku, więc i klimat i widoki w sumie podobne. I taki sam kolor morza :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że miecznik tak Ci smakował. Ja mogłabym go jeść codziennie. Jestem ciekawa, co takiego upichcisz z greckich specjałów :)
Wspaniała grecka relacja;) pyszne widoki, potrawy i produkty;)
OdpowiedzUsuńCieszę się,że wyjazd się udał.
OdpowiedzUsuńFaktycznie tam pięknie i czekam z niecierpliwością na nowe przepisy.
Pozdrawiam cieplutko
Zazdroszczę takich wakacji i tego ciepełka <3 A jedzenie wygląda zasmaczyście :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
z pewnością były to cudowne wakacje :) ja z Rodos mam same miłe wspomnienia!
OdpowiedzUsuńMarzenko, mam nadzieję, że wypoczęłaś i dobrze się bawiłaś, ale po zdjęciach widać, że tak :) temperatura 45 stopni wow jak można wytrzymać w takim upale?! :( a piórko pawia przywiozłaś? :)
OdpowiedzUsuńchcęę tam byyyc:)! 45 stopni nie przeszkadza mi w ogóle;)
OdpowiedzUsuń