Rillettes z kaczki i gęsi
To smarowidło zazwyczaj robię na zimowy wypad na narty.
Wieczorem jak wracają ze stoku moi narciarze ( bo ja nie jeżdżę), to pałaszują
rillettes z ogromnym apetytem. Mimo francuskiej nazwy smakuje bardzo swojsko,
troszkę zbliżone do naszego smalcu. Jednak dodatek mięsa z kaczki i gęsi, które
się rozwarstwia na drobne niteczki sprawia, że możemy go zaserwować również jako
wykwintną przystawkęJ
Jako, że tegoroczne ferie, przez gips mojego dziecka, spędzamy w domu, to tradycja przygotowania zimowego rillettes musi być kontynuowana. Ale podzielę się nim Wami i może Wam zasmakuje po narciarskich szaleństwach na stoku;-).
Przepis podaję za Agnieszką Kręglicką z moimi niewielkimi modyfikacjami.
Składniki:
- 2 piersi z kaczki,
- 2 piersi gęsie,
- 1 kg surowego boczku wieprzowego,
- 1 litr gęsiego smalcu,
- 200 ml białego wina,
- 6 ząbków czosnku,
- 10 pokruszonych ziaren jałowca,
- 10 pokruszonych ziaren ziela angielskiego,
- 5 goździków,
- 1 łyżeczka mielonego imbiru,
- 6 listków laurowych,
- sól i pieprz.
Przygotowanie:
Dzień wcześniej mięso natrzeć solą, pieprzem i resztą
przypraw, wstawić do lodówki. Gęsi smalec rozpuścić. Mięso pokroić w nieduże
paski wzdłuż włókien i razem z winem i przyprawami dodać do smalcu. Całość
wymieszać, ciasno przykryć przykrywką i gotować na małym ogniu przez
trzy-cztery godziny. Zdjąć przykrywkę i gotować dalej, mieszając od czasu, do
czasu. Kiedy tłuszcz z boczku się wytopi, a mięso będzie zupełnie miękkie,
odstawić i lekko ostudzić. Wylać zawartość na cedzak, zachowując spływający
tłuszcz. Usunąć listki i goździki, mięso podzielić widelcami na pojedyncze
włókna. Następnie układać je luźno w słoikach. Ustany w misce zebrany tłuszcz
wlewać do mięsa powoli, uważając, by nie wymieszać go z resztkami przypraw,
które zebrały się na dnie. Dobrze schłodzić. Podawać do chleba. Może stać do
około 2 tygodni, a jeśli chcemy dłużej mieć zapas wówczas należy słoiki
pasteryzować około 20 minut.
Chętnie sama bym zrobiła na na narciarski wypad, ale jak zdobyć gęsi smalec ? Przeraża mnie tez czas gotowania. Mimo to pomyślę jak zmodyfikować ten przepis na mój sposób. Wspaniałe zdjęcia w zimowej scenerii :))
OdpowiedzUsuńJa najczęściej zbieram z pieczenia gęsi, ale Ania W. w swoim komentarzu poniżej swoim napisała gdzie go dostać;-) Dziękuję za miłe słowa:-)
UsuńMniam, uwielbiam! Pycha!
OdpowiedzUsuńWiem,że bardzo by mi smakował:)
OdpowiedzUsuńŁomatko! Wymłóciłabym taki słoiczek co do kawałeczka!
OdpowiedzUsuńkocham takie smarowidełka:)mniammm
OdpowiedzUsuńCiekawe smarowidło :)
OdpowiedzUsuńKocham takie smarowidła! A Twoje takie wykwintne... ach :))))
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie smarowidla ;-)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł!
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie odpowiedzieć na pierwszy komentarz: gęsi smalec bywa w Selgrosie. Wykwinte smarowidło bardzo.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za info:-)
UsuńTeraz smalec dostępny także w Kauflandzie.
UsuńBardzo lubimy rilettes i jest to miła odmiana w smarowidłach do chleba. Bardzo aromatyczny skład :) Chętnie wypróbujemy, pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńU mnie narciarskich szaleństw nie będzie, ale smarowidłem chętnie się poczęstuję.:)
OdpowiedzUsuńGęsi smalec robię sama, kupuję świeży i topię (3xtaniej)
OdpowiedzUsuńMarzenko nie znałam tego przepisu, zrobię z połowy proporcji, bo chyba z podanej wyżej wyszło Ci bardzo dużo .
Genialne smarowidło i już nie mogę się doczekać pierwszego kęsa. :)
Wyborne jedzonko :) W sam raz po aktywnie spędzonym dniu na nartach :D
OdpowiedzUsuńprzepiękne zdjęcia :) sceneria wspaniała :) A ja w weekend robiłam rillettes wieprzowe ;)
OdpowiedzUsuńAle frykasy u Ciebie, Marzenko, pysznie! :)
OdpowiedzUsuńNa nartach też nie pomykam, ale taki specjał po powrocie z szalonych saneczkarskich wyczynów czy z lodowiska bardzo byłby wskazany. Zrobię na pewno choć w tym roku śniegu u nas nie widać podobnie zresztą jak nie widać szans na urlop :)
OdpowiedzUsuńrewelacyjny pomysł, warty zrobienia:)
OdpowiedzUsuńAle mi narobiłaś smaku Marzenko :-)
OdpowiedzUsuńMmm uwielbiam na chlebek :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadła, nie robiłam - ale jakby mnie ktoś poczęstował , to nie odmówię;)
OdpowiedzUsuńale apetyczne!
OdpowiedzUsuńPyszne, uwielbiam!
OdpowiedzUsuńJaka zima u Ciebie,brrrr...
Amber, tydzień temu była. Już po śniegu ani śladu;-)
Usuńciekawy pomysł i świetne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńMoge zamowic z dostawa do domu?...mam slabosc do roznych smarowidel - a to wyglada niesamowicie.
OdpowiedzUsuńPyszności. To się chyba nazywa "omasta" w niektórych regionach Polski. Pozdrawiam Dorota
OdpowiedzUsuńAleż apetyczne te narty:) Chce się jeździć!
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo interesująco, choć nie jestem pewna, czy to akurat moje "smaki" ;)
OdpowiedzUsuńmało kiedy sięgam po kaczkę czy gęś, może mężowi podrzucę przepis - on lubi takie wyzwania
OdpowiedzUsuńNigdy noe próbowałam, ale wygląda pysznie 😊
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis takiego nie znałam i pewnie smaczne skoro narciarze tak się zajadają :-)
OdpowiedzUsuń