Czy wybierając rybę na obiad zastanawiamy się czy jest gatunkiem zagrożonym? Czy jej połów zaburza ekosystem? Raczej wybór nasz pada na to, czy jest ona świeża i smaczna. Na pewno nie zastanawiamy się jak została złapana, czy w sposób legalny i przyjazny środowisku? Choć jestem pewna, że nie jest to nam obojętne.
W tym tygodniu miałam okazję uczestniczyć w warsztatach kulinarnych, które odbyły się w Studio Kulinarnym Look&Cook zorganizowanych przez organizację WWF Polska w
ramach „Kampanii na rzecz ochrony różnorodności biologicznej mórz i
oceanów”. Projekt finansowany był ze środków pochodzących z Islandii, Lichtensteinu i Norwegii w ramach funduszy EOG. Chodziło o zwiększenie świadomości społecznej na temat wpływu codziennych decyzji konsumenckich na różnorodność biologiczną mórz i oceanów.
Nadmierne połowy i prowadzone w sposób nieodpowiedzialny szkodzą całemu ekosystemowi. Ginące ryby powodują załamanie całego
łańcucha pokarmowego. W następnej kolejności zagrożone są zwierzęta
odżywiające się rybami, a także cały ocean czy morze z powodu
rozprzestrzeniania się glonów czy planktonu, który w normalnych
warunkach jest jedzony przez ryby. Naukowcy stwierdzili, że takie tempo
połowów spowoduje wymarcie morskiego życia w ciągu 40 lat. I nie chodzi o uratowanie setek zagrożonych gatunków, ale o zachowanie równowagi ekologicznej. Jest ona kluczowa dla ekosystemu i to od niej zależy jakość naszego życia.
Ania Ratajczak z organizacji WWF uświadamiała uczestników jak przez zrównoważony połów można temu zapobiec i zmienić świadomość nas - konsumentów. Jeśli połowy są nadmierne lub prowadzone w sposób nieodpowiedzialny,
wpływ ten jest negatywny i może nieść za sobą katastrofalne skutki. Ogromnym problemem związanym bezpośrednio z rybołówstwem jest tak zwany
przyłów, czyli łapanie w sieci przypadkowych gatunków zwierząt, które często giną złapane w pułapkę. Problemem jest także łapanie w sieci młodych ryb, które nie zdążyły
jeszcze wydać na świat potomstwa oraz metody połowów niszczące
środowisko życia morskich gatunków, takie jak np. trałowanie denne.
Metoda ta polega na przeciąganiu sieci przy dnie morskim i przypomina
oranie pola.
Uniknięciem tych makabrycznych praktyk jest zakup produktów z certyfikatem MSC.
Gwarantuje on, że ryby nim opatrzone pochodzą z niezagrożonych gatunków
czy też ławic i są wyławiane w sposób przyjazny dla środowiska.
Jednak największym gwarantem zachowania równowagi ekologicznej jesteśmy My sami. I od naszych decyzji, co zjemy na obiad, zależy jak będzie w przyszłości wyglądać nasze środowisko, w którym żyjemy. Bądźmy więc świadomi naszych wyborów!
Poniżej są przedstawione gatunki, które mają zielone światło na spożycie, których spożycie należy ograniczyć i te, które są zagrożone:

Po części teoretycznej przystąpiliśmy do wspólnego gotowania pod
okiem Sebastiana Gołębiewskiego, znakomitego fachowca i pasjonata rodzimej kuchni, który opracował na tę okazję specjalne
przepisy na potrawy z ryb oznaczonych
zielonym światłem wg. poradnika Fundacji WWF Polska „Jaka ryba na
obiad?”.
Zostaliśmy podzieleni na 5 zespołów, w skład których wchodzili: szef kuchni, bloger kulinarny i uczeń szkoły gastronomicznej. Każdy skład przygotowywał inne danie, które na koniec degustowaliśmy. W miarę możliwości można było przepisy modyfikować. Atmosfera warsztatów była przesympatyczna. Bardzo podobała mi się ich forma, można było czerpać pokłady kulinarnej wiedzy od szefów.
Nasz zespół przygotowywał dorsza atlantyckiego z palonym masłem podanego na ziemi z pumpernikla, z karmelizowanymi warzywami. Szefował nam Maciek Ostrowski, który przydzielił mi do zrobienia pesto z pędów marchewki i musu brokułowego.
Pozostałe grupy przygotowały równie ciekawe i godne powtórzenia potrawy. Na przystawkę była podana w sposób nowatorski szuba z podwędzanym śledziem i bardzo ciekawym sosem sojonezem na bazie mleka sojowego.
Zaskoczeniem in plus, była zupa z białych warzyw z panierowanym karpiem w szafranowym puchu. I nie była to zupa świąteczna. Karp w panierce panko odkrył przed nami zupełnie inne oblicze.
Wybornie smakowała makrela w papilotach podana w towarzystwie kaszy owsianej. Było to chyba najlepszy dodatek serwowany na tym spotkaniu. Na pewno będzie moją inspiracją :-) Czyż nie wygląda znakomicie?
Ostatnim serwowanym daniem był czarniak podany na biełudze w sosie estragonowym. Totalny odlot. Jak dla mnie najlepsze danie rybne jakie jadłam dotychczas. Zresztą większość uczestników podzieliło moje zdanie:-)
Podsumowując, bardzo dziękuję organizatorom za zaproszenie. Było to niezapomniane spotkanie. Dzięki niemu miałam okazję poznać przesympatyczną Małgosię z bloga Daylicooking ,szefów kuchni z restauracji naszego regionu, blogerki z Zielonej Góry, ponownie spotkać Danusię z Kocurkowej kuchni babuni. Zaszczytem było móc gotować i kosztować potraw autorskich Sebastiana Gołębiewskiego. Każde tego typu wydarzenie daje mi mnóstwo inspiracji, niezapomnianych wrażeń i możliwość poznania ciekawych ludzi. Mam nadzieję na kontynuowanie znajomości z niektórymi uczestnikami;-)
Zaszczyciły nas swoją obecnością również media zielonogórskie, którym wydelegowana i stremowana udzielałam wywiadów. Choć wywiad w tym przypadku to za dużo powiedziane. Po prostu udzieliłam krótkich wypowiedzi odnośnie tej akcji;-) Szkoda, że nie odwiedził nas prezydent Zielonej Góry, który wcześniej się zapowiedział...Kampania wówczas miałaby szerszy zasięg w naszym regionie;-)
(Skrót reportażu można zobaczyć tutaj oraz posłuchać tam).
*Wykorzystałam w I części postu materiały reklamowe ze strony internetowej WWF Polska.