Gozo i Malta - leniwe i spokojne wakacje
Mój tegoroczny urlop zaplanowałam już rok
wcześniej. Taka forma spędzania czasu w gronie przyjaciół i znajomych bardzo mi
odpowiada. Na wyjeździe wrześniowym było nas 16 osób (8 par). Oczywiście sama
bym tego do końca nie spięła. Poprosiłam o pomoc moją przyjaciółkę Justynkę, z którą już bywałam na
Jej autorskich wojażach. I tym razem nie zawiodłam się. Wszystko było dopięte i perfekcyjnie dopracowane. Pomysł wyjazdu
okazał się być strzałem w 10, bo nie było osoby, która byłaby niezadowolona z
takiej formy wypoczynku. Wynajęte mieliśmy 2 10-osobowe domy (tzw.
farmhouse, z których Gozo słynie), połączone tajemną furtką w
ogrodzie. Dzięki temu wszystkie posiłki jadaliśmy wspólnie na tarasie. Tu
również spędzaliśmy nasz wolny czas podczas wieczornych biesiad. Doskonałe
jedzenie popijane lokalnym winem z lekko słonawym posmakiem (Issland effect),
spora dawka humoru, otoczenie bliskich osób, klimat i spokój wyspy, bez
tłumów... Możecie uwierzyć mi na słowo – było cudnie:-) Dziewczyny
rozpieszczały nas gozańskimi przysmakami, przygotowując pyszne posiłki i
zaskakując różnorodnością smaków. Między innymi dlatego preferuję
wyjazdy w takiej formie. Oczywiście sama też miałam malutki wkład w te
doznania;-)
Podróż rozpoczęliśmy zbiórką na lotnisku we
Wrocławiu, z którego mieliśmy lot na Maltę (około 2,5h). Stamtąd autobus
zawiózł nas na prom do miejscowości Cirkewwa. Po 30 minutach byliśmy
już na Gozo. Do miejscowości Xaghra, gdzie rezydowaliśmy mieliśmy bardzo
blisko. Trasę taką pokonywaliśmy kilkakrotnie, bo oprócz Gozo poznawaliśmy
również największe atrakcje Malty.Poniżej zdjęcia z naszej wyprawy. Z założenia to nie miała być stricte wycieczka, ale raczej relaksowy, luźny wypad. Jednak jedno nie wykluczało drugiego.
Nasze zwiedzanie wyspy zaczęliśmy od Zatoki Dwejra, gdzie znajduje się między innymi słynne Azure Window, które na nasze nieszczęście w marcu tego roku zawaliło się do morza.
Skalny most w wyniku erozji skał uległ zniszczeniu.
Miejsce to jest obowiązkowe dla każdego turysty i jest chyba najbardziej rozpoznawalnym punktem tego kraju.
Upamiętnione w wielu filmach niestety nie raduje już naszych oczu. Wielka szkoda ;-(
Mieliśmy szczęście, że z naszej miejscowości było zejście do największej dziewiczej plaży na Gozo, z zaskakującym pomarańczowym kolorem piasku - Ramla Bay. Obraz, który nam się ukazał był niesamowity i zaskakiwał. Z każdego punktu widokowego radował oko.
Zapewne latem plaża jest oblegana przez miejscowych i turystów.
We wrześniu była akceptowalnie "zaludniona";-) Pozwoliła nam na miły odpoczynek.
Mieszkaliśmy niecałe 5 km od stolicy Gozo -
Victorii, zwanej przez miejscowych Rabatem.
Najważniejszym punktem na planie miasta jest Cytadela, która po ataku Turków w połowie XVI wieku została odbudowana i tym samym zyskała należytą rangę. Obecnie widnieje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
To z jej murów podziwialiśmy otaczający krajobraz. Spacerując ulicami miasta podziwialiśmy zaułki i ganki domostw.
Najważniejszym punktem na planie miasta jest Cytadela, która po ataku Turków w połowie XVI wieku została odbudowana i tym samym zyskała należytą rangę. Obecnie widnieje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
To z jej murów podziwialiśmy otaczający krajobraz. Spacerując ulicami miasta podziwialiśmy zaułki i ganki domostw.
Kolejnym punktem obowiązkowym pobytu była Mdina - dawna stolica Malty, określana mianem The Silent City – Ciche Miasto.W mieście obowiązuje zakaz ruchu kołowego. Mogliśmy za to usłyszeć tupot końskich kopyt zaprzęgniętych do karet, które służą za atrakcyjne taksówki. Na murach domów widnieją tabliczki nakazujące spokój.
Mimo wielu turystów można zaszyć się w labiryncie wąskich i pustych uliczek, podziwiając widoki z murów miasta.
Do Valetty w trakcie naszego pobytu
pojechaliśmy 2 razy. Jest to najmniejsza stolica europejska. Największą atrakcją miasta są górne ogrody
Barrakka. Oferują zwiedzającym zacienione
miejsca, idealne na gorące dni i przede wszystkim ukazują z tarasu obrazy,
które zapierają dech w piersiach.Stojąc na głównym punkcie widokowym po prawej
stronie podziwiamy południową stronę miasta z widokiem na Grand Harbour, zaś po
drugiej stronie portu widzimy maltańskie Trójmiasto – Vittoriosa, Senglea i
Cospicua. Można tam się dostać promem. My jednak nie mieliśmy na tyle czasu,
ale na pewno jeszcze tam wrócimy, bo czujemy niedosyt;-) Odwiedzając Valettę raczej nastawiliśmy się
na spacerowanie uliczkami schodzącymi do morza i degustacją lokalnego
maltańskiego wina.
Do Marsaxlokk (kolejne pocztówkowe,
najbardziej rozpoznawalne miejsce) pojechaliśmy na kolację, na obowiązkową
świeżą rybę. Wioska słynie z targu rybnego odbywającego
się codziennie wzdłuż portu. Zacumowane maltańskie łodzie Luzzu w
typowych żółto-niebiesko-czerwonych kolorach widnieją w całej zatoce portowej. Są one z jednej strony atrakcją turystyczną,
ale z drugiej wciąż służą rybakom do połowu ryb.
Miłe popołudnie spędziliśmy w Xlendi, wiosce rybackiej położonej nad piękną zatoką u podnóża wapiennych klifów. Zatokę okala promenada z licznymi kawiarenkami i restauracjami. Owoce morza podawane tam smakują wybornie:-)
Miłe popołudnie spędziliśmy w Xlendi, wiosce rybackiej położonej nad piękną zatoką u podnóża wapiennych klifów. Zatokę okala promenada z licznymi kawiarenkami i restauracjami. Owoce morza podawane tam smakują wybornie:-)
Podczas tygodniowego urlopu nie mogło
zabraknąć plażowania na Blue Lagoon położonej na wyspie Comino. Można tam dopłynąć wynajętą łodzią, a za
dodatkową opłatą miły pan zrobił nam przejażdżkę dookoła wyspy. Turkusowy kolor wody i groty wydrążone w
skałach - ten widok najbardziej zapamiętam...Krajobraz laguny można było podziwiać z
wielu miejsc, na które udaliśmy się w ramach spaceru i ucieczki od
tłumów. Choć mi akurat ten tłum nie przeszkadzał. Płytka woda z białym pisakiem na dnie
wzbudzała radość porównywalną z dziecięcą euforią;-)
Blue Grotto (Błękitna Grota) to jeden z najbardziej malowniczych zakątków Malty.Swoją nazwę zawdzięcza intensywnemu kolorowi wody, oświetlanym przez wpadające do groty promienie słoneczne. Popularne są wycieczki łodzią do jej wnętrza. Po zawaleniu Azure Window Blue Grotto staje się następcą do miana najbardziej rozpoznawalnego punktu wyspy.
Gozo okazało się być wyspą uroczą, leniwą i spokojną. Wolną od tłumu turystów.Właśnie taką, jakiej oczekiwaliśmy:-) Dużo bardziej przychylną od Malty - przynajmniej w naszym odczuciu. Mieliśmy okazję poznać tubylców, którzy darzyli nas ogromną sympatią i życzliwością. Poznaliśmy kuchnię gozańską, zbliżoną do włoskiej, posmakowaliśmy słonego wina lokalnego (Issland effect).Na pewno na Gozo wrócimy. I polecam Wam to miejsce na wakacyjny wypad. Od nas samych zależy jak chcemy spędzić tam czas i gdzie chcemy być zakwaterowani. Czy tak jak my w farmhouse, czy w którymś z hoteli. Każde miejsce ma swoje plusy i minusy. Wiem też, że są organizowane wycieczki na Gozo specjalnie dla miłośników filmu "Gry o tron". To zakrawa na fanatyzm, ale czyż realizacja pasji to nie jest sens naszego życia;-)? Na jedną z takich wycieczek można wybrać się z Itaką (klik).
Kto wie, może zimą wrócę do wspomnień i podam
Wam więcej szczegółów z naszych biesiad, pokażę co jedliśmy.
Oczywiście przeważały ryby i owoce morza.
Co mnie najbardziej zaskoczyło? Sklepy.
Nie było tam żadnych supermarketów jak w
dobrze znanych miastach Europy.
Raczej takie sklepiki, w których serwowano
tzw. "mydło i powidło".
A jak szukałam lokalnych przysmaków to na
półkach widziałam nasze rodzime produkty. Serio, wafle i słodycze nasze polskie
;-)
Czyli raczej oprócz wina i serów nic nie
oferowali turystom. Szkoda...
Jakie cudne widoki. Super.
OdpowiedzUsuńO kurcze ale tam pięknie.
OdpowiedzUsuńNa Malte wybieram sie juz od kilku lat ;) Mam nadzieje, ze może w końcu w marcu przyszłego roku się uda ;) Pieknie tam!
OdpowiedzUsuńPowiem krótko piękna wyprawa, śliczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńByłam Maltą oczarowana. Miałam okazję być na wyspie 4 lata temu i chętnie wróciłabym. A wyjazd "silną grupą pod wezwaniem" musiał być dodatkowym atutem wypoczynku. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem na Malcie i potwierdzam - piękne miejsce. Warto tu przyjechać. W listopadzie pogoda jest już trochę kapryśna, ale za to turystów mało. Super relacją!
OdpowiedzUsuńWspaniale!
OdpowiedzUsuńSuper. Dzięki. Pozdrawiamy kuchnia nad Atlantykiem.
OdpowiedzUsuńprzepiękne widoki,
OdpowiedzUsuńchciałoby się tam być !
Ech, takie zdjęcia w ten zimowy mroźny (- 10 stopni za oknem) wieczór to balsam dla duszy ;) Marzę już o lecie...
OdpowiedzUsuń